Już tylko kilka banków udziela kredytów w CHF. A jeszcze rok temu było dostępnych ponad 20 ofert. Marże wzrosły kilkukrotnie, a finansowanie 100% wartości mieszkania to mżonka. Kredyty we frankach nie wrócą. Musimy się z tym pogodzić.
Jak brałem kredyt w 2006 roku właściwie nikt nie mówiło się o wariantach w złotych. Wprawdzie było kilka banków, które w ofercie miały tylko kredyty złotowe. Na przykład PEKAO SA. Pracownicy tego banku jak mantę powtarzali argument: zadłużaj się w walucie, w której zarabiasz. Ale wtedy niewielu słuchało. Róznice w marżach między kredytem w PLN i CHF były tak duże, że skłonność do zadłużania się w PLN była bardzo mała. Dlatego nawet 70% umów kredytowych była zawieranych w walucie obcej. Dzisiaj tendencje się odwracają. PEKAO SA wiedzie prym w sprzedaży kredytów hipotecznych na polskim rynku, a banki które promowały waluty są w w tyle stawki.
Historia z niespodziewanym, dramatycznym osłabieniem złotego w ostatnim kwartale ubiegłego roku spowodowała chroniczną awersję banków do udzielana kredytów walutowych. Nic nie wskazuje na to, aby sytuacja miała się odmienić. Marże wciąż rosną, dostępne wskażniki LTV spadają i nikt nie wróży odmiany w tym kontekście.
Polski ewenenemet – bo jest to ewenement – udzielania na potęgę kredytów w obcej walucie umiera śmiercią naturalną. Nie były potrzebne kolejne rekomendacje nadzoru, zalecenia ZBP, czy cokolwiek innego. Banki po prostu same z siebie wycofały się z tego procederu. Bye, bye Frank.