Wiele osób marzy o zarobkach, które pozwoliłyby na to, aby nie musieć brać zobowiązań tak długich i drogich w ostatecznym rozrachunku, jak kredyt na mieszkanie. Niestety dla zdecydowanej większości z nas takie zarobki są nieosiągalne i być może nigdy osiągalne nie będą. Kredyt na mieszkanie jawi się więc nam jako konieczność. Prędzej czy później w końcu nas dopadnie. A co wtedy? No cóż 25, a może 30 lat ciągłego spłacania. Straszna perspektywa, jednak jeśli nie ma innej możliwości, to cóż począć?
Można oczywiście nie bawić się w kredyty hipoteczne i mieszkać, wynajmując mieszkanie. Można też liczyć na to, że dostaniemy je po babci lub cioci lub też, że rodzice zafundują nam prezent ślubny z prawdziwego zdarzenia. Zapewne każde z tych rozwiązań byłoby dla nas bardziej opłacalne, no może poza tym wynajmem. Chociaż jeśli przyjrzeć się i tej opcji, to ma ona swoją wyraźną zaletę. Przede wszystkim nie musimy się martwić o to, że w razie niepowodzenia stracimy dorobek całego życia. Jednak tak czy siak zarabiać trzeba, bo wynajem mieszkania tez nie odbywa się niestety za darmo. Zakładając, że żadna z wymienionych ewentualności nie wystąpi, to musimy w końcu wziąć ten nieszczęsny kredyt na mieszkanie. Tylko w jakim banku to zrobić? To już wybór bardzo trudny. Banki zazwyczaj traktują klientów indywidualnie i po tym, jak analityk oceni naszą zdolność kredytową, zostanie przedstawiona nam propozycja. W jednym banku możemy dostać warunki lepsze, w innym gorsze, mimo, że ten pierwszy wydawał się teoretycznie droższy od tego drugiego. Musimy pamiętać, że oferty kredytów skupiają się na promowaniu oprocentowania nominalnego. Oprocentowanie rzeczywiste jest zawsze zupełnie inne i dolicza się do niego kilka różnych kosztów, które mogą sprawić, że nawet najatrakcyjniejsze oprocentowanie nominalne zmieni się w bardzo przeciętne RRSO.