Jeszcze rok temu, przed upadkiem Lehman Brothers, eksperci przewidywali wzrost popularnosci kredytów refinansowych. Założenie było takie, że rosnąca świadomość finansowa Polaków będzie ich skłaniać do restrukturyzacji swojego zadłużenia. Tymczasem mocny skok oprocentowania nowoudzielanych kredytów spowodował, że refinansowanie stało się nieopłacalne.
Średnia marża odsetkowa stanowiąca składową oprocentowania kredytu jeszcze przed kryzysem wynosiła 1,5% w przypadku franka szwajcarskiego i 1,3% w przypadku złotych. Obowiązujące dzisiaj średnie są prawie dwa razy wyższe. W tej sytuacji zamiana starego kredytu na nowy po prostu się nie opłaca. Tym bardziej, że dochodzą do tego opłaty związane z przeniesieniem kredytu: prowizja, ubezpieczenie, spread.
Refinansowanie, czy też konsolidacja mają sens tylko wtedy kiedy klient spłaca kredytem hipotecznym zobowiązania o charakterze konsumpcyjnym: kredyty gotówkowe, kredyty samochodowe, karty kredytowe. Wtedy jednak może liczyć na niższe oprocentowanie i dodatkowo ma szansę na istotne wydłużenie okresu spłaty. Powiedzmy z obowiązujących kilku lat do nawet lat trzydziestu. To powoduje, że rata spada o dobre kilkadziesiąt procent, a kredytobiorca może znów finansowo oddychać.
Wracając do klasycznych kredytów refinansowych, a więc tych przeznaczanych po prostu na spłatę posiadanej hipoteki w innym banku, to na powrót koniunktury na tym rynku raczej nie ma co liczyć. Marże hipoteczne wzrosły mocno a w perspektywie miesięcy i chyba też lat nie widać szans na odwrócenie sytuacji. Posiadacze kredytów hipotecznych udzielonych przed czwartym kwartałem ubiegłego roku muszą się zaprzyjaźnić z nimi na dłużej. Rozstanie po prostu nie wchodzi w grę.